niedziela, 8 grudnia 2013

Ale mam "zakwasy" czyli kilka słów o DOMS

Temat na pewno doskonale znany każdemu uprawiającemu mniej lub bardziej intensywną aktywność fizyczną. Na pewno zdarzyło wam się dzień po treningu odczuwać na ciele skutki wysiłku dnia poprzedniego - zdajemy sobie wtedy doskonale sprawę z istnienia pośladków, które przypominają o sobie przy każdej próbie wstania z krzesła. Z kolei przy myciu zębów albo czesaniu włosów uparcie zaznaczają swoją obecność ramiona. Tak, tak, mowa oczywiście o bólu mięśni odczuwanym po wysiłku fizycznym, mogącym utrzymywać się do kilku dni, zwanym popularnie "zakwasami".

Dlaczego boli?

Zanim wyjaśnię dlaczego, napiszę, że na temat samego zjawiska krąży wiele mylnych opinii a myląca jest już jego powszechnie stosowana nazwa. Zwykło się utożsamiać ból po treningu z działaniem kwasu mlekowego, tymczasem dowiedziono, że w mięśniach nie ma go już po max 2 godzinach od wysiłku. Prawidłowa nazwa zjawiska to DOMS (delayed onset muscle soreness), czy też "opóźniona bolesność mięśni". Ból spowodowany jest mikrourazami włókien mięśniowych, pojawiającymi się głównie w wyniku ich nadmiernego rozciągania.

Jest kilka czynników, które sprzyjają powstawaniu DOMS:

  • niektóre ćwiczenia, w których mięśnie rozciągają się pod obciążeniem, np. zbieganie ze wzniesienia,
  • ćwiczenia ukierunkowane na niećwiczone wcześniej partie ciała,
  • początki przygody z daną aktywnością fizyczną lub powrót do treningu po pewnym okresie przerwy,
  • niezbilansowana dieta. 

Zjawisko DOMS nie jest niczym złym, co więcej przez niektórych trenujących jest wręcz pożądane, stanowi dowód wysiłku włożonego w wykonanie ćwiczeń i przypomina o hektolitrach potu przelanych podczas treningu. Jeśli jednak ból utrzymuje się dłużej niż przez kilka dni może sygnalizować błędy w wykonywaniu ćwiczeń albo okazać się poważniejszym urazem. Z drugiej strony brak bólu mięśni niekoniecznie musi być znakiem, że trening był zbyt lekki czy też, że nie poświęciliśmy mu wystarczająco dużo energii.

Sposoby na zakwasy

Nie ma jednego magicznego sposobu, który sprawi, że ból zniknie jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, tak naprawdę najlepszym lekarstwem jest czas (zupełnie jak z niespełnioną miłością, ale przecież my kochamy trenować;)). Jeśli jednak ból naprawdę daje się nam we znaki, istnieje kilka mniej lub bardziej skutecznych sposobów na jego ulżenie:

  • ćwiczenie o niskiej intensywności, np. przebieżka (działa cuda!),
  • masaże - też skuteczne,
  • leki przeciwzapalne,
  • zimny prysznic,
  • krioterapia,
  • suplementy diety: witamina C i E, aminokwasy (BCAA).
źródło: http://www.centrostudibenessere.com
Muszę przyznać, że mam w sobie coś z masochistki, bo całkiem lubię odczuwać ten mały dyskomfort. Przy obecnej ilości treningów nie zdarza mi się to tak często, więc są takim miłym źródłem satysfakcji i przypomnieniem o włożonym w trening wysiłku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz